Visual Forrest, czyli lekcja z błędów

Data publikacji: Styczeń 2013

Visual Forrest, czyli lekcja z błędów

W jednym z największych amerykańskich centrów handlowych zainstalowano próbnie 100 wyświetlaczy wykorzystujących technologię Digital Signage. Plan zakładał wdrożenie technologii w 300 sklepach. Dziś wyświetlaczy nie ma w żadnym z nich. Czy oznacza to, że cyfrowa reklama w miejscu sprzedaży nie spełnia pokładanych w niej nadziei?

Autor: Tomasz Rzeźnik 

 

Każdy klient, chcący wdrożyć technologię Digital Signage poszukuje odpowiedzi na pytanie „ile na tym zarobię?” lub – co częściej rzeczywiście przychodzi do głowy przed taką decyzję – „ile mogę na tym stracić?”. Naturalnym kompromisem ze strony integratora i marketerów zachwalających wdrożenie DS jest tutaj propozycja rozwiewająca wszelkie wątpliwości – pilotaż. Testowa instalacja najczęściej przeprowadzana jest w jednym lub w przypadku naprawdę dużych projektów – w kilku lokalizacjach, a jej cel jest prosty – weryfikacja skuteczności i efektywności dokładnie w tych warunkach, w jakich działa klient.

 

Flagowe instalacje

 

Idea pilotażowych instalacji spotyka się jednak z coraz większą krytyką. Pierwszym mankamentem tej idei jest trudność w dopasowaniu się do struktury demograficznej klientów odwiedzających sklep. Pilotaż przeprowadzany jest najczęściej we flagowym punkcie – czyli często miejscu znajdującym się w dużej aglomeracji, posiadającym najlepiej wykwalifikowaną obsługę i posiadającym najlepsze produkty. Trudno jednak wnioskować na podstawie efektywności sieci wyświetlaczy w Warszawie, jak przyjmą je mieszkańcy w innej, mniejszej miejscowości. Drugim ważnym problemem jest zaangażowanie – zarówno ze strony integratora sieci, jak i jej nowego właściciela. W pilotażowym projekcie nikt nie pozwoli sobie na brak aktualizacji, wyświetlanie nieaktualnych informacji czy… czarny ekran. Najważniejsze z punktu widzenia efektywności jest jednak mała reprezentatywność badania prowadzonego na jednostce i niemożliwość uogólniania jego wyników. To, że stwierdzimy ile razy klient znalazł się w polu widzenia ekranu nie jest równoznaczne z tym ile razy na niego spojrzał, zrozumiał komunikat i wreszcie zakupił promowany produkt.

 

Statyczne > Dynamiczne

 

Przed kilkoma laty jedna z największych amerykańskich sieci supermarketów zarzuciła projekt instalacji monitorów w sklepach, choć wyniki pilotażu były szumnie ogłaszane jako sukces. W dalszych etapach stwierdzono jednak, że klienci zaczęli odczuwać dyskomfort spowodowany zbyt dużym natłokiem informacji. Winę przypisano błędami na etapie planowania. Uznano, że 40 monitorów w jednym supermarkecie tworzy obraz wizualnej katastrofy, a nie komunikacji, a dynamiczne filmy i animacje flash wyskakujące na siebie nawzajem zdecydowanie bardziej odstraszają od prostego obrazka. Skoro w supermarkecie konsumenci są w ruchu, to obraz powinien pozostać statyczny? Z pewnością jest w tym wiele racji. Wraz z rozwojem komunikacji wizualnej i wkraczaniem w erę niezliczonej ilości formatów i możliwości konsumenci są narażani na coraz większy wizualny hałas. Dotyka to zarówno klientów odczuwających dyskomfort, jak i właścicieli poszukujących powodów niskiej efektywności. Twórcy komunikatu muszą dziś potrafić znaleźć balans pomiędzy tym, co jest technologicznie możliwe, a tym co pozostaje w granicach dobrego smaku. Wszak każdy z nas powinien pamiętać, że klient nie przychodzi do supermarketu pooglądać telewizję.

« poprzedni   |   następny » « wróć

Komentarz miesiąca

Małe kroczki dla wspólnego dobra

Obecne czasy stają się coraz bardziej burzliwe i niespokojne. W takiej epoce także komunikacja wizualna staje w obliczu sytuacji, w której powinna za każdym razem od nowa przemyśliwać swoją rolę, by dążyć do ulepszenia świata. Zdaję sobie w pełni sprawę z naiwności tego postulatu, lecz mimo wszystko sądzę, że pozostaje on ważny, a może wręcz kluczowy. Z najnowszego numeru VISUAL COMMUNICATION, dowiecie się zatem między innymi....

Reklama

Vavada casino Online kaszinó több ezer játékkal https://apteka-dyzurna.pl/ Apteka Zdrowie na Ty